2018.02.16 Kuźniak Młyn
Międzychód skrz. nż. - plaża Mierzyn - karczma Kuźniak Młyn, znaki zółte, 6,2 km
Jest 16 luty i wszyscy, mimo iż to środek tygodnia mamy wolny dzień. Do tego pogoda zupełnie nie zimowa: za oknem słońce grzeje na całego a ptaszki śpiewają, jakby to już była pełnia lata a przynajmniej intensywna wiosna. I żal w domu siedzieć. I to nie tylko moje zdanie, młodziez myśli podobnie. Toteż mój pomysł wyprawy leśnymi ścieżynami wszyscy witają entuzjastycznie.
Postanawiamy pójść zółtym szlakiem do karczmy Kuźniak młyn. Na pieczone ziemnia
czki, które akurat tam niezmiennie wyśmienicie nam smakują. Wyruszamy. Przechodzimy przez nadal remontowany (a właściwie budowany obok od nowa) most nad Wartą i jesteśmy już tuż tuż drugiego mostu nad zalewem rzeki. I tu naocznie przekonujemy się, że to jednak jeszcze zima. Rozlewisko nadal mocno skute lodem.
Dochodzimy do skraju lasu i idziemy ścieżką wśród nadal „gołych” drzew. Po kilkudziesięciu minutach dochodzimy do plaży nad Jeziorem Mierzyńskim. Plaża została ostatniego lata zmodernizowana. Pojawiły się nowe pomosty, stary, skruszały murek odgradzający plaże od lasu zastąpiono drewnianymi podestami. Zabrano się także za drogi dojazdowe przy domkach Mierzyńskiego ośrodka. I niby wszystko to bardzo dobrze, cieszy, że ruszyła inicjatywa przyciągnięcia na powrót w to niewątpliwie urokliwe miejsce turystów, którzy jeszcze przecież ćwierćwiecze temu tłumnie oblegali ten zakątek. Tylko dlaczego wszelkie te hałaśliwe remonty przeprowadzono w pełni urlopowego sezonu? Wczasowicze byli oburzeni i czym prędzej zwijali swoje manatki. Też byłbym zły, gdyby wcześnie rano przed wynajętym domkiem drużyna dzielnych robotników odpalała mi młoty pneumatyczne. Ale odbiegam od tematu. Już wracam do głównego wątku.
Na plaży robimy krótki postój, po czym zgodnie ze znakami szlaku idziemy dalej. Mijamy znane nam doskonale tereny, które jednak sporo się zmieniły. Wycinka drzew trwa w najlepsze i niestety miejscami zamiast śródleśną ściezką kroczymy terenami zupełnie ogołoconymi z drzew. Przykry widok.
Jeszcze kilka kroków i jesteśmy u celu. W Kuźniaku raczymy się upragnionymi pieczonymi ziemniaczkami. Młodzież kusi sie również na zupkę pomidorową. Smakuje im, talerze opróżniają do czysta. Do tego na pokaźnych rozmiarów telewizorze obsługa ogląda akurat skoki narciarskie. Też je lubimy, oglądamy więc z zainteresowaniem trzymając kciuki za naszych.
Do domu dość objedzeni wracamy po własnych śladach do Mierzyna. A stamtąd to już prościutko bezpiecznym chodnikiem. I co tu duzo mówić, ta niespodziewana zimowa piesza wyprawa, choć krótka, sprawiła nam sporo radości. A przecież sezon wyprawowy dopiero przed nami...