Na tegoroczne wakacje upatrzyliśmy sobie Świnoujście. Wynaleźliśmy fajne lokum, obejrzeliśmy zdjęcia pokoju (właściciele chętnie je udostępnili) i już w lutym wpłaciliśmy zaliczkę z nastawieniem, że nic przed wyjazdem nas nie powstrzyma. Kilka dni pobytu z nami zaproponowaliśmy Bartkowi i Monice (mojemu kuzynowi z żonką). Mogli pojechać tylko na weekend, my planowaliśmy pobyt o kilka dni dłuższy. Transport do Świnoujścia mieliśmy zatem zapewniony samochodem Bartka. A i z powrotem nie powinno być problemu - ze Świnoujścia pociągiem do Wronek a potem autem z dziadkiem Romkiem.
Nadszedł upragniony lipiec. Ruszamy w drogę. Podróż upłynęła szybko i bezproblemowo. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w Golczewie (niewielkie miasto w województwie zachodniopomorskim, w powiecie kamieńskim). Skusiła nas zabytkowa wieża zamkowa - część dawnego zamku biskupów kamieńskich, znajdująca się w zachodniej części miejscowości, na przesmyku między jeziorami Szczurzym i Okonim. Wielkie rozczarowanie. Wieża miała być udostępniona dla zwiedzających, liczyliśmy na fajny z niej widok. Niestety. Mimo informacji na drzwiach wieży, według której wieża powinna być w tej chwili otwarta, drzwi zamknięte na głucho. I żywej istoty oprócz nas nie uświadczysz. Szkoda, bo to niewątpliwa atrakcja Golczewa. Zniechęceni daliśmy sobie spokój z dalszym zwiedzaniem miasta.
W drodze do Świnoujścia zrobiliśmy jeszcze jeden postój – w Wolinie. To bardzo atrakcyjne turystycznie miasto, na szczególną uwagę zasługuje otwarty w kwietniu 2008r. średniowieczny skansen położony na wyspie Wolińska Kępa. Znajduje się tu kilkanaście obiektów nawiązujących do wczesnośredniowiecznej zabudowy Wolina. Budowle okalają wały obronne oraz część palisady wraz z bramą i wieżyczką. Okresowo odbywają się tu pokazy dawnych rzemiosł i inscenizacje walk średniowiecznych wojów. Co roku można uczestniczyć tu także w dobrze zorganizowanym Festiwalu Słowian i Wikingów. O rzetelności i wiarygodności prezentowanych tu budowli świadczyć może fakt, iż w skansenie już kilkakrotnie kręcone były filmy historyczne, m.in. dla Telewizji Polskiej i History Channel. Skansen zwiedziliśmy dokładnie. Ba, skusiliśmy się nawet na próby strzelania z łuku. Ze skutkiem różnym. Ale zabawa była przy tym przednia.
Kolejny postój zrobiliśmy sobie w Międzyzdrojach. Weszliśmy na molo, przeszliśmy się Aleją Gwiazd. Międzyzdroje to śliczne miasteczko uzdrowiskowe. Zrobiło na nas tak dobre wrażenie, że na pewno wpadniemy tu kiedyś na dłużej, bo warto. I wtedy opiszę je dokładniej.
Do Świnoujścia dojechaliśmy w godzinach popołudniowych. Skorzystaliśmy z przeprawy promowej Świnoujście- Warszów i znaleźliśmy się na miejscu. Na Michale prom i przeprawa zrobiły spore wrażenie.
Nasz pokój okazał się w 100% zgodny z ofertą. Do tego bliskość marketów i licznych jadłodajni (polecamy bar „Kopytko”, smacznie, dużo i niedrogo) też nie pozostawała bez znaczenia. Ogólnie z lokum byliśmy bardzo zadowoleni. Polecamy. Ul. Kossaków 7.
Świnoujście to najdalej wysunięte na północny zachód w kraju miasto uzdrowiskowe na prawach powiatu, w województwie zachodniopomorskim. Położone przy ujściu środkowego ramienia Odry – Świny do Bałtyku i Morzem Bałtyckim jest jedynym miastem w Polsce leżącym na trzech dużych wyspach: Uznam, Wolin i Krasibór oraz na kilkudziesięciu (łącznie 44) wyspach i wysepkach. Miasto posiada specyficzną zabudowę wynikająca z morskiego charakteru miasta. Znajdują się tu nie tylko zabytkowe budowle portowe, ale również i ciekawe zabytkowe kamienice, a także liczne pensjonaty i hotele. Ukształtował się tutaj także drugi układ urbanistyczny dzielnicy nadmorskiej położonej pomiędzy świnoujską promenadą a oddzielającym ją od śródmieścia pasem zieleni, przede wszystkim zabytkowym Parkiem Zdrojowym. Ogólnie mówiąc, jest co zwiedzać. Warto odwiedzić także sąsiednie miasteczka u naszych zachodnich sąsiadów.
18.07. – dzień pierwszy.
Dzień pierwszy upłynął nam na dojeździe do Świnoujścia z postojami i powierzchownym zwiedzaniem Golczewa, Wolina i urokliwych Międzyzdrojów. Rozpakowanie się i zaznajomienie z najbliższą okolicą. No i oczywiście przywitanie z morzem, do którego mieliśmy kilkunastominutowy spacerek.
19.07. – dzień drugi.
Dzień drugi upłynął w większości na leniuchowaniu. Najpierw krótka wizyta u naszych niemieckich sąsiadów. Później już tylko (na wyraźną prośbę Michała) morze i plaża. Misiek przywiózł z sobą bojkę i koniecznie musiał ją wypróbować. Zabierał ją z sobą wszędzie. Dobrze, że nie poszedł z nią spać.
20.07. – dzień trzeci.
Monika i Bartek muszą dzisiaj wracać, niestety od jutra czeka na nich szara rzeczywistość – powrót do pracy. Spędzamy z nimi przedpołudnie, głównie na plaży. Potem żegnamy się z nimi i postanawiamy trochę pozwiedzać.
Numerem 1 na naszej liście jest symbol Świnoujścia - Stawa Młyny. Stawa, czyli znak nawigacyjny w kształcie wiatraka usytuowana jest na końcu Falochronu Zachodniego, przy ujściu Świny do Bałtyku. Dochodzimy do niej plażą, omijając liczne meduzy. Wieje bardzo mocno. Nie powstrzymuje to jednak Michała przed kąpielą.
Udajemy się także na wieżę widokową. Wieża widokowa w Świnoujściu (ul. Paderewskiego 7) jest pozostałością po kościele protestanckim p.w. Marcina Lutra, który został częściowo zniszczony pod koniec II wojny światowej, a następnie rozebrany w 1962 roku. Po kościele pozostała tylko wieża, którą w 2003 roku prywatny inwestor zdecydował się odrestaurować i wykorzystać do celów turystycznych jako wieżę widokową. Dwa lata później oficjalnie został otwarty tu taras widokowy. Wieża ma aż 222 schody, na każdym piętrze znajdują się jednak ławeczki lub krzesełka, na których można chwilę odpocząć. Na parterze i pierwszym piętrze znajduje się kawiarenka, a na szczycie czekają niesamowite widoki. Wdrapałem się tam z Michałem, Ania podejście sobie odpuściła. Piękny widok na miasto zakłócał nam nieco zbyt folgujący sobie wiatr, ale ogólnie będąc w Świnoujściu wieża i widok z niej koniecznie do zaliczenia.
21.07. – dzień czwarty.
Udajemy się na latarnię morską. Położona w dzielnicy Warszów latarnia jest najwyższą latarnią na polskim wybrzeżu oraz jedną z najwyższych na świecie. Na jej szczyt prowadzi 308 (niektóre źródła podają 299) schodów. Krótki, ostatni etap należy pokonać po drabince. Cały obiekt latarni składa się z trzech części. Wieża latarni jest zbudowana z ceramicznej cegły. Od strony północnej i południowej przylegają do niej dwukondygnacyjne budynki z czerwonej cegły, w których mieszczą się urządzenia radiolatarni oraz pomieszczenia dla obsługi.
Aby dostać się do latarni musieliśmy, ku wielkiej radości Michała ponownie przeprawić się promem. Przy okazji zakupiliśmy już bilety powrotne na pociąg do Wronek. Na dworcu wsiedliśmy do podmiejskiego autobusu, który dowiózł nas praktycznie pod samą latarnię. Obok niej znajduje się jeden z fortów twierdzy Świnoujście – Fort I Gerharda zwany także Fortem Wschodnim. Ten wybudowany w latach 1856-1863 fort należy do najlepiej zachowanych do obecnych czasów pruskich nadbrzeżnych fortów artyleryjskich w Europie. Niestety nie byliśmy przygotowani finansowo na jego zwiedzenie. Postaramy się kiedyś naprawić ten błąd.
Co do wejścia na latarnię, to sprawiło nam ono niewątpliwą przyjemność. Wierzchołek latarni zdobyliśmy w dość dobrym tempie, nie było tak źle jak myśleliśmy. Najbardziej obawialiśmy się ostatniej przeszkody – drabinki na taras widokowy. Chodziło oczywiście o Michała. Niepotrzebnie, Michał poradził sobie z wejściem bezproblemowo.
Widok rewelacyjny, chociaż trochę spaskudzony rurami gazociągowymi. I znów ten szalejący wiatr.
22.07. – dzień piąty.
Wybieramy się do Wisełki. To mała nadmorska wieś wypoczynkowa, w pobliżu której znajduje się latarnia morska Kikut.
Do Wisełki dojeżdżamy autobusem. W wiosce kusimy się na lody i po kilkuminutowym spacerze docieramy do plaży. Idziemy kilka kilometrów plażą na wschód, a następnie lasem, za znakami czarnego szlaku dochodzimy do wzniesienia z latarnią. Trasa jest przyjemna, ale dość męcząca. Kojarzy nam się trochę z górskimi klimatami.
Latarnia Morska Kikut znajduje się pomiędzy Latarnią Morską Świnoujście (około 28 km na zachód), a Latarnią Morską Niechorze (około 30 km na wschód). Latarnia jest wieżą zbudowaną w większej części z kamienia polnego (dół wieży) oraz z cegieł (góra wieży). Na jej szczycie znajduje się biała, metalowa laterna z oknami zajmującymi połowę okręgu od strony morza. Jest to po Jastarni najniższa ze wszystkich polskich latarń, ale ze względu na swoje położenia na wysokim brzegu morza, ma najwyżej położone źródło światła i gdyby jego moc była większa, jej zasięg byłby największy w Polsce. Jest w pełni zautomatyzowana a co za tym idzie nieudostępniona do zwiedzania. Ale odnotowujemy ją jako naszą 3 zaliczoną latarnię morską.
Z Kikuta ruszamy w kierunku Międzyzdrojów. Plażą, podziwiając zmieniające się nieustannie widoki. Wysokie, zalesione klify, porozrzucane na plaży kamienie, przewrócone drzewa. Bardzo podoba nam się Głazowisko (zwane Głazy Piastowskie), znajdujące się w połowie drogi plażą między Międzyzdrojami a Wisełką (przy cyplu), na terenie rezerwatu imienia prof. Z. Czubińskiego. Rezerwat ten chroni fragment buczyny pomorskiej ze stanowiskami storczyków. Przez rezerwat prowadzi szlak czerwony.
Pogoda jest świetna. Słońce mocno praży, wieje lekki wiatr. Idzie nam się bardzo dobrze, robimy sporo kilometrów, ale nie czujemy zmęczenia. Michał robi pewnie ich dwa razy więcej od nas, nieustannie goniąc się z falami.
Przed samymi Międzyzdrojami wspinamy się z plaży drewnianymi schodami (300 stopni) na punkt widokowy na Kawczej Górze. Schody te uznaje się oficjalnie oficjalnie uznanymi za najwyższe i najdłuższe schody na polskim wybrzeżu. Ich całkowita długość to 128,5 m, wysokość –51 m. Kawcza Góra jest wzniesieniem liczącym 61 m n.p.m.. Na samym jego szczycie znajdują się pamiątkowe obeliski ze zlotów leśników: z 1892r. (Zjazd Leśników Niemieckich) i z 1992r. (Zjazd Polskiego Związku Leśnego).
Główną atrakcją Kawczej Góry jest przepiękna panorama na Zatokę Pomorską. Z punktu widokowego usytuowanego nad klifem widać doskonale plaże w Międzyzdrojach, niemieckie porty, no i oczywiście morze.
Nasz spacerek wyniósł około 14 km. W samych Międzyzdrojach spędziliśmy jeszcze trochę czasu, jedząc między innymi obiad w restauracyjce z płotem, z którego „wyrastało” drzewo (w płocie wycięto dziurę przez którą przebijała gałąź pobliskiego drzewa). Byliśmy także w Oceanarium (ul. Promenada Gwiazd 4). Oceanarium w Międzyzdrojach to jeden z czterech takich ośrodków w Polsce (pozostałe działają w Warszawie, Kołobrzegu i Kielcach). Zostało one podzielone na kilka wystaw tematycznych. Największym powodzeniem wśród odwiedzających cieszył się niewątpliwie młody rekin.
Do Świnoujścia wróciliśmy autobusem późnym wieczorem. Już tylko spać.
23.07. – dzień szósty.
To ostatni pełny dzień naszego pobytu w Świnoujściach. Postanawiamy pochodzić trochę po mieście i trochę poplażować a wieczorem pójść na pożegnalny zachód słońca. Przyznajemy, że promenada po zachodzie słońca prezentuje się bardzo okazale.
24.07. – dzień siódmy
Wracamy do domu. Pociąg mamy dopiero o 17:23, zostaje więc jeszcze sporo czasu. Mimo, iż już musieliśmy zwolnić pokój mamy możliwość pozostawienia swojego bagażu w mieszkaniu sympatycznych właścicieli. Korzystamy z tej sposobności i idziemy jeszcze na chwilę na plażę, pożegnać się z morzem. I do „Kopytka” na obiad. A potem już ostatnia przeprawa promem (w sumie 6 razy) i zakup kilku pamiątek. O dziwo, o dobre i nieduże pamiątki nie jest wcale tak łatwo. Ładujemy się do pociągu. To pierwsza tak długa podróż pociągiem Michała. Chłopak jest bardzo podekscytowany. Jazda pociągiem bardzo mu się podoba.
I tak w nocy docieramy do Wronek. Babcia Wandzia i dziadek Romek już na nas czekają. Po godzinie jazdy autem jesteśmy znów w domu.
Podsumowując: bardzo nam się podobało. Cieszymy się, że pogoda dopisała. Jesteśmy także bardzo zadowoleni z naszej pieszej wędrówki z Wisełki. To nasza oficjalnie pierwsza piesza wędrówka. Ale nie ostatnia.
Zdjęcia: http://pieszoprzezkraj.pl.tl/Galeria/kat-3.htm